wtorek, 25 marca 2014
Dziwna seria botaniczna
Jak ja nie cierpię prawdziwych roślin w domu, tej sypiącej się ziemi, lejącej wody... I te ciągłe wymagania... I wyrzuty sumienia, jak się zapomni podlać... :)
sobota, 15 marca 2014
Znów dziergam z zapałem
No tak.
Dzień dobry.
Z kapelusza na razie nic nie wyszło; zasięgnęłam rady i zrozumiałam, czemu. Teraz mądrzejsza o ten mały tip jestem gotowa znów stawić czoła światu jako modystka.
Poza tym założyłam sklepik na ETSY - zapraszam serdecznie. Pomału dodaję nowe twory. Wróciłam do wieczornego dziergania i haftowania, robię to z pewną zawziętością i dużą satysfakcją. Pomału chodzę po różnych poziomach Etsy i poznaję możliwości innych ludzi. Polecam szalone prace, które mam tam w ulubionych. Jest tam np. krzyżówka dyni z meduzą, zupełnie inny wymiar szydełka.
Wrzuciłam tam też kilka rzeczy wintydżowych. Podoba mi się, że na tej stronie liczą na uczciwość, że się będzie sprzedawało tylko swoje prace. Bardzo mi się podobają rzeczy do kupienia takie mocno wintydżowe, np. z XVIII w.
Żeby rozsławić sklepik, założyłam mu stronę na Facebook'u.
Nie muszę chyba dodawać, że na razie nikt niczego nie kupił:)
Ale jak tylko ktoś coś kupi, obiecuję uczcić to pierwszym w życiu rozdaniem (zawsze chciałam to zrobić, tylko że jakoś mi było niezręcznie...:)
Poza tym co.
Poznałam świetną dziewczynę, która opiekuje się kostiumami w jednym z wrocławskich teatrów. Oczywiście sama też szyje różne rzeczy, jak się pewnie domyślacie, bardzo wymyślne i dobrze zrobione. Obstalowałam u niej dwa prawdziwe gorsety. Nie jakieś pół-miękkie elastanowe fiu-bździu do zadań specjalnych, jakich pełno w sklepach, tylko sztywne jak skurczybyk, idealnie dopasowane do moich kształtów, niemniej do noszenia codziennego podróżne gorsety. Ich podróżność polega na tym, że niezależnie od sznurowania z tyłu mają szereg jakichś spinaczy z przodu, więc nie muszę liczyć na czyjąś uprzejmość i za-/odsznurowanie, tylko mogę sama się odziać kiedy chcę.
Jeszcze dwie wizyty i będzie fertiś, i pokażę.
I powiem Wam, że w planach mam wyrzucenie wszystkich chomąt, bo jeśli czegoś nienawidzę w damskiej garderobie, to właśnie staników. Tak więc trzymam kciuki, by spisek gorseciarski się powiódł. Dzień wyrzucenia chomąt też zamierzam jakoś świętować, nie wiem jeszcze, jak, ale będzi eto dzień piękny.
Ten tu na zdjęciu jest zrobiony przez kogoś innego i już się w niego nie mieszczę:)
Pozdrawiam wszystkich jeszcze tu zaglądających bardzo, BARDZO serdecznie...
Dzień dobry.
Z kapelusza na razie nic nie wyszło; zasięgnęłam rady i zrozumiałam, czemu. Teraz mądrzejsza o ten mały tip jestem gotowa znów stawić czoła światu jako modystka.
Poza tym założyłam sklepik na ETSY - zapraszam serdecznie. Pomału dodaję nowe twory. Wróciłam do wieczornego dziergania i haftowania, robię to z pewną zawziętością i dużą satysfakcją. Pomału chodzę po różnych poziomach Etsy i poznaję możliwości innych ludzi. Polecam szalone prace, które mam tam w ulubionych. Jest tam np. krzyżówka dyni z meduzą, zupełnie inny wymiar szydełka.
Wrzuciłam tam też kilka rzeczy wintydżowych. Podoba mi się, że na tej stronie liczą na uczciwość, że się będzie sprzedawało tylko swoje prace. Bardzo mi się podobają rzeczy do kupienia takie mocno wintydżowe, np. z XVIII w.
Nie muszę chyba dodawać, że na razie nikt niczego nie kupił:)
Ale jak tylko ktoś coś kupi, obiecuję uczcić to pierwszym w życiu rozdaniem (zawsze chciałam to zrobić, tylko że jakoś mi było niezręcznie...:)
Poznałam świetną dziewczynę, która opiekuje się kostiumami w jednym z wrocławskich teatrów. Oczywiście sama też szyje różne rzeczy, jak się pewnie domyślacie, bardzo wymyślne i dobrze zrobione. Obstalowałam u niej dwa prawdziwe gorsety. Nie jakieś pół-miękkie elastanowe fiu-bździu do zadań specjalnych, jakich pełno w sklepach, tylko sztywne jak skurczybyk, idealnie dopasowane do moich kształtów, niemniej do noszenia codziennego podróżne gorsety. Ich podróżność polega na tym, że niezależnie od sznurowania z tyłu mają szereg jakichś spinaczy z przodu, więc nie muszę liczyć na czyjąś uprzejmość i za-/odsznurowanie, tylko mogę sama się odziać kiedy chcę.
Jeszcze dwie wizyty i będzie fertiś, i pokażę.
I powiem Wam, że w planach mam wyrzucenie wszystkich chomąt, bo jeśli czegoś nienawidzę w damskiej garderobie, to właśnie staników. Tak więc trzymam kciuki, by spisek gorseciarski się powiódł. Dzień wyrzucenia chomąt też zamierzam jakoś świętować, nie wiem jeszcze, jak, ale będzi eto dzień piękny.
Ten tu na zdjęciu jest zrobiony przez kogoś innego i już się w niego nie mieszczę:)
Pozdrawiam wszystkich jeszcze tu zaglądających bardzo, BARDZO serdecznie...
środa, 23 października 2013
A kuku
Jeśli kogoś jeszcze to interesuje - kapelusz czeka. Rondo wyszło fajnie, ale drut ogrodniczy dookoła niego należy jednak zastąpić fiszbinem. Który trzeba owinąć jedwabiem. Rondo muszę odpruć od nocnika i przyszyć do innego - obszytego uprzednio jedwabiem. Więc jak łatwo zgadnąć odpoczywam od kapelusza, noszę sobie gotowe.
Tymczasem kilka dni temu, wraz z chęcią do blogowania wróciła na szczęście chęć do zabawy gliną. Projekt rośnie, trzeba było też nazbierać liści miłorzębu... eeee zobaczycie...
Tymczasem kilka dni temu, wraz z chęcią do blogowania wróciła na szczęście chęć do zabawy gliną. Projekt rośnie, trzeba było też nazbierać liści miłorzębu... eeee zobaczycie...
środa, 12 czerwca 2013
Ależ to trwa i trwa, a już by się chciało randkować
Trwa i trwa bo po prostu nie produkuję modułów. Robię co innego albo tak mi się wydaje, albo jestem zmęczona... klasyczne wymówki. Jak jednak wszyscy wiemy samo się nie zrobi, a ubrać się w coś trzeba itd. Jak się robi to się ma.
Obiecałam
sobie, że nie zacznę nowego projektu dopóki nie skończę poprzedniego,
co miało spowodować skończenie chociaż jednego. Jest to dobra motywacja,
bo pomysły i surowce na nowe kapelusze kotłują się po schowkach. Dodam
tylko, że moja prababcia była modystką i zamierzam oto pójść w jej
ślady. Tak.
Acha, jeśli ktoś chce wypożyczyć moją robioną tą techniką i dobrze udającą secesyjną suknię ślubną to niech mówi.Pod linkiem zdjęcie, kilka kolejnych w galerii to też to cudo, na modelce - to nie ja, niestety:)
czwartek, 23 maja 2013
Projekt "Nudne Majtki"
Narobiłam nieco takich elementów i myślałam o połączeniu ich w majty, konkurencję Koniakowa. Wszystkie kwiatki miały być jednakowe, stąd "nudne". Ale gdy zaczęłam łączyć je (zresztą nie wychodziły mi jakoś takie same) w placki okazało się, że może lepiej zrobić kapelusz, by wszyscy widzieli, skoro tak fajnie wychodzi... Przy nieregularnym dzierganiu placek dziennie lub raz na dwa dni to nie jest tempo, którego bym oczekiwała. Już chcę chodzić w tym kapeluszu po moim Wrocławiu, na twarzy będę miała woalkę z cienia...
Na razie z nudów żółte paznokcie pod kolor główki szpilki:
CDN:)
czwartek, 25 kwietnia 2013
Kolekcja wiosna 2013
Kolekcja została po raz pierwszy zaprezentowana na giełdzie staroci w Świdnicy. Podkreślano jej wyjątkową wygodę i ponadczasowy, lekko dandyzujący sznyt.
A tu nasz nabytek (monotematyczni jesteśmy):
czwartek, 21 lutego 2013
Motylek rośnie a ja odwiedzam hafciarkę
Miałam wczoraj okazję odwiedzić panią Natalię, która prowadzi zajęcia dot. haftu i szydełkowania na Uniwersytecie Trzeciego Wieku. Jej prace były wielokrotnie wystawiane. Próbowałam podpytać o różne rzeczy i oto co zapamiętałam:
- pani Natalia nie pierze gotowej pracy, bardzo pilnuje by była czysta myjąc ręce w trakcie pracy, gdy tylko troszkę się spocą;
- len i płótno stara się wybierać jak najcieńsze;
- idealny porządek w przyborach do haftowania, dodatkach, gotowych pracach
Nie przepadam za haftem krzyżykowym i wizyta była też rodzajem terapii, przełamania swoich przekonań itp.:P Obrazy robią ogromne wrażenie, krzyżyki są maciupeńkie... spójrzcie proszę na kilka motywów myśliwskich:
...rozsypane naboje mnie rozwaliły; a teraz marzycielskich:
domkowych z tysiącem szczegółów:
...a tu gobelin i konik dla pokazania skali:
Mam nadzieję na ponowne odwiedziny i tym razem na jakiś mały tutorial w kwestiach richelieu. Za pierwszym razem tak mnie zamurowało (jakość i ilość!), że nie było mowy o konkretach.
Pani Natalia ma 92 lata.
Subskrybuj:
Posty (Atom)