Oczywistą inspiracją jest Tove Jansson, drugą moje dawne, dawne odkrycie i fascynacja - osoba o nicku Gooseflesh. Tu jej BLOG, tu jej SZYDEŁKOWY OCEAN, tu jej BIŻUTERIA - nie przestaję chcieć mieć - a tu jej HAFT.
Takie podejście do haftu jest bardzo moje. Do szydełka zresztą też, i w obu tych technikach chciałabym zrobić kiedyś to, co ona - wyjść poza konwencję, uwolnić się od aniołków, serwetek, tego wszystkiego, co opanowało nasz umysł w temacie "szydełkowanie", i używać prostej umiejętności machania tym haczykiem bardziej fristajlowo.
Mam nadzieję, że morskie gluty, które ostatnio produkuję maniacko gdy tylko mam możliwość, nie są plagiatem. Nie dorównują rafie koralowej Gooseflesh i widzę je, w przeciwieństwie do niej, tylko z koralikami - pęcherzykami powietrza:) Nie będę iść dalej w tym kierunku. Zamierzam natomiast pokombinować z architekturą, muminkową i skandynawską w ogóle:)))))
Tu coś pomiędzy domem Filifionki a kabiną kompielową Muminków. Dość odrealnione, bo brak drzwi.
...i morskie gluty.
czwartek, 10 grudnia 2009
Subskrybuj:
Posty (Atom)