piątek, 31 października 2008

Niespiesznie rosną słoiki

Popatrzyłam na mnóstwo słoików z przetworami, każdy z inną pokrywką.
No to obwiązałam część kółkami z białej ściereczki z lumpeksu.
Zaczęły wyglądać jak zjazd Beduinów.
No to obszyłam jeden tasiemką. Na drugim coś wyhaftowałam. Potem ten drugi też tasiemką.
Niespiesznie, jak mi nastrój podpowie, uzupełniam białe kółeczka. Budują się nieregularnie, czasem kilka centymetrów gdy gotuje się woda, czasem całość na raz, jako czynność bardzo kojąca.
Nie ma być do kompletu, tylko to, co mi przyjdzie do głowy.





wtorek, 28 października 2008

Woreczki ratują mi kuchnię

Takie uszyłam dwa woreczki. Dwie kategorie drobiazgów mieszkają tam i nie leżą już wszędzie. Jaka ulga... naprawdę.

Jeden całkiem zwykły, u dołu brązowa koronka, drugi ma na dole powtarzający się motyw:


Oba z ikeowskiej narzuty Indira; w akcji nie pokazuję, bo cóż - woreczki jak woreczki... :)



poniedziałek, 20 października 2008

Biżuteria na już


Takie trójkoralikowe kolczyki zrobiłam w 10 min. Drucik jest fajny, bo kolorowy. Takie je sobie wyobraziłam i takie wyszły, co bardzo mnie cieszy.
No to od razu bransoletkę, skoro tak sprawnie poszło (15 min).
Inspiracją było wbrew pozorom nie morze i literatura skandynawska pełna prostoty bla bla bla, tylko fakt, że nie miałam w co się ubrać do czarnego golfu.
Machnęłam i polecę w tym zaraz do pracy.
Naprawdę gorąco namawiam wszystkich do kombinowania stroju lub jego części we własnym zakresie, o ile się oczywiście da. To JEST - czasami, owszem - ale jednak na ogół:) - rozbrajająco proste.


wtorek, 14 października 2008

Prototyp

Mam ochotę poprzytruwać trochę o prototypie.

PROTOTYP to coś, co osobiście bardzo lubię, pokraczne i nie takie, jakie było w zamierzeniu. Można popatrzeć na niego i już się wie, co zrobić inaczej następnym razem, jeśli taki przewidujemy. JAK inaczej. I można wykonać drugi podobny, udoskonalony, o co chyba w dłubaniu m. in. chodzi, a można się pośmiać nad swoim zadufaniem i swoją motyką na słońce, co bardzo fajnie uczy dystansu. Nie dorosłam tylko do tego, by pokraczkę-prototyp wywalić...

A tu była taka sytuacja: dzieciak bawił się mąką, zrobiło mi sie jej szkoda i dolałam wody. Potem co tu zrobić z ciastem (też szkoda - wiem, jestem stuknięta). Miałam torebkę suchej lawendy z ogródka, obkruszyłam z gałązek kwiatki i zagniotłam. Docelowo miały to być malutkie zawieszki, lubię, jak przy kokardzie prezentu coś dynda i mam trochę naprodukowanych takich rzeczy w razie czego. A skoro moda na lawendę, serduszka, białą farbę... jest pewna szansa, że się komuś spodoba jako dodatek do opakowania.

No wyszło tak:



Kolor po wyschnięciu nie za bardzo, więc próby ratowania białą farbą:



Daje radę. Pachnie dość konkretnie lawendą. Na przyszłość można zrobić coś podobnego z gotową masą plastyczną lub solną...
Pozdrawiam:)

czwartek, 9 października 2008

Pewna uszminkowana dredziara

...i ja myślimy o Bożym Narodzeniu
(A tu jeszcze w papilotach i bez makijażu)

poniedziałek, 6 października 2008

Literki w wielkim mieście

Zazwyczaj nie kupuję gotowych produktów do dekorowania, bo są dziwnie drogie i mam potem poczucie winy i wymyślam na co innego -lepszego, czyt. bardziej potrzebnego- mogłabym to przeznaczyć, a poza tym przyjemniej jest wykonać coś całkiem od początku z rzeczy które i tak ma się pod ręką, zmieniając fajnie ich przeznaczenie. (I nie to żebym była owładnięta ideą recyclingu, tak jest moim zdaniem ciekawiej i wyzwanie większe).

A tu przykład na moje ulegnięcie i zakup jednak, i to w USA, materiałów ze strony www.koshercreative.com. Dwa arkusze naklejkowych literek sfotografowanych w mieście. Planuję kiedyś powiększyć i używać jako plakatów (ta myśl łagodzi trochę wyrzuty sumienia, poza tym nie przesadzajmy - są naprawdę zarąbiste moim zdaniem...)




Oczywiście nabyłam parę innych ekstrawagancji, jak wstążkę drukowaną w macę:

W ogóle fajnie, tylko czemu tak daleko i shipping trzeba płacić...
I parę innych papierów mam, w celu zawieszenia jako plakat, jak będę mieć gdzie, czego sobie i wszystkim innym życzę.