Mam ochotę poprzytruwać trochę o prototypie.
PROTOTYP to coś, co osobiście bardzo lubię, pokraczne i nie takie, jakie było w zamierzeniu. Można popatrzeć na niego i już się wie, co zrobić inaczej następnym razem, jeśli taki przewidujemy. JAK inaczej. I można wykonać drugi podobny, udoskonalony, o co chyba w dłubaniu m. in. chodzi, a można się pośmiać nad swoim zadufaniem i swoją motyką na słońce, co bardzo fajnie uczy dystansu. Nie dorosłam tylko do tego, by pokraczkę-prototyp wywalić...
A tu była taka sytuacja: dzieciak bawił się mąką, zrobiło mi sie jej szkoda i dolałam wody. Potem co tu zrobić z ciastem (też szkoda - wiem, jestem stuknięta). Miałam torebkę suchej lawendy z ogródka, obkruszyłam z gałązek kwiatki i zagniotłam. Docelowo miały to być malutkie zawieszki, lubię, jak przy kokardzie prezentu coś dynda i mam trochę naprodukowanych takich rzeczy w razie czego. A skoro moda na lawendę, serduszka, białą farbę... jest pewna szansa, że się komuś spodoba jako dodatek do opakowania.
No wyszło tak:
Kolor po wyschnięciu nie za bardzo, więc próby ratowania białą farbą:
Daje radę. Pachnie dość konkretnie lawendą. Na przyszłość można zrobić coś podobnego z gotową masą plastyczną lub solną...
Pozdrawiam:)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
13 komentarzy:
no paskudne,rzeczywiście:)po co z tym zaraz do bloga,wraz z tą nadbudówką,ze "prototyp,wiem,brzydkie".post regularnie być musi?pamiętnik czy jak?
anonimek milusi:)nie wredny wcale:)
Oj uwielbiam zapach lawendy :)
Sara mam nadzieję, że dotarły już do Ciebie ateciaki ;)
Dotarły właśnie dzisiaj przed chwilką, są exxxtra!!! Nie wyobrażałam sobie (bo to moja pierwsza wymiana), jakie to może być fajne i chyba jeszcze się kiedyś skuszę!
Czy w maszynę losującą wkradł się błąd, czy tak miało być, że mam 3 karty od Drychy i 3 od Juunki? Nie to, żebym na ten fakt narzekała ;P
Tak się zastanawiałam jak zobaczyłam zdjęcia "prototypu" kiedy na Twoim blogu pojawi się taki życzliwy komentarz jak ten "anonima"! po tym co się stało z blogiem Feston cieszę się że masz takie a nie inne podejście do takich komentarzy.Choć może rzeczywiście to tylko ironia :) Pozdrawiam cieplutko
Droga Conchito, moja odpowiedź anonimowi zawiera wszystko, co chciałam mu powiedzieć:)
Myślę że w niedługiej już przyszłości blogi będą normalnym źródłem badań socjologicznych i kasta anonimków będzie mogła sobie o sobie poczytać.
Aż się głupio czułam, że prawie już wszystkie były dręczone, a ja jakoś nie... :) Teraz wszystko OK:) Kasować zamierzam natomiast teksty wulgarne, a bardzo mało mi trzeba, by za takie coś uznać.
Wracając do zdjęć - nie zamierzałam tu publikować tylko rzeczy "ładnych", bo blog miał być o rękodziele, a każdy chyba wie, że pierwsze koty (prototypy) to zdecydowanie za płoty się nadają... Wszystkich chyba technik to dotyczy. Ciekawam, co robicie z nieudanymi rzeczami? Staracie się przerobić? Wywalacie? Jak pisałam, ja jakoś wyrzucić nie potrafię, choć poza tym to ja niechomikująca jestem...
Ha, ciekawe te lawendowo mączne wytwory...ja bym pewnie zmalowała je w kolorze delikatnego fioletu ;)
heh, prototyp, nieźle, skoro tak, to pewnie będzie za każdym kolejny razem doskonalszy :)
Nowalinko, też mnie tak tknęło, teraz widzę, że można by do masy domieszać farby, a ja próbowałam po wyschnięciu pomalować - w tym i na fiolet. Jednak dalszych eksperymentów postanowiłam już Wam oszczędzić... Fajnie byłoby masę "ze sklepu" podbarwić farbką wcześniej...
A tytuł odnosi się do wszelkich prototypów - produkuję je i produkuję;)
Niekoniecznie zmieniają się w wersje udoskonalone, ale czegoś się uczę;)
Sara, mam nadzieję, że dostałaś po 2 ateciaki (bo 2 tematy) od Renny, Songaji, Juunki, Drychy, swoje i moje? Jesli tak- to wszystko się zgadza:) Reszta to nadwyższa bo agusia zrezygnowała:(
Wszystko się zgadza; zaraz zresztą się pochwalę:)
Saro, bardzo mi pomogłaś z tym prototypem :)) właśnie przymierzałam sie do produkcji serduszek masosolnych z lawendą... wygląd, fakt, nieszczególny, ale skoro pieknie pachną - można ozdobić kokardą z rafii i do szafy w charakterze zawieszki na mole... więc nie zniechęciłaś mnie wcale :))
Saro, Ty je tylko suszyłaśczy też piekłaś???
pozdrawiam :)))
Anne - tylko suszyłam. Zapach jest wyczuwalny, ale nie daję głowy, że mole też go wyczują na tyle, by uciec.
Myślę, że z masy solnej będą się prezentować znacznie lepiej. Po to właśnie pokazałam moje gnieciuchy - te nasze blogi mają chyba m. in. służyć do wymieniania się doświadczeniami.
Do mydełek jeszcze się nie przymierzałam, pewnie dlatego, że wyczaiłam świetny sklep z mydłami...choć kto wie... mam nadzieję, że kiedyś opowiesz coś o produkcji mydełek.
Tylko tak od zera i dla mniej kumatych.
Fantastyczny blog,tak i ten o Wroclawiu.. Wiesz,ja tez lubie prototypy, w moim technokratycznym swiecie nazywa sie to POC (proof of concept), choc moje proptotypy zyja troche dluzej, przewaznie wszystko jest jednym wielkim prototypem.. Pozwolisz,ze bede tu czesciej zagladal.Serdecznie pozdrawiam.
Zapraszam jak najserdeczniej! :) Miło usłyszeć, że komuś się podoba w jakiś sposób:)
Prześlij komentarz