niedziela, 26 grudnia 2010

Tfurczość okienna

Sztuczny śnieg za 6 zeta i najprostsze wycinanki na nieudanym kserze...





Zamieć i korki. Ciąg samochodów z popsikanej foremki do ciastek wyrażać ma załamanie się stanem wrocławskich ulic.



wtorek, 30 listopada 2010

Konspiruj do woli:)

Jako że pochłania mnie dzierganie na pierwszy w życiu bazar handmadeowy w realu, i nie ma  w tym nic ciekawego:), pokażę moją najnowszą inspirację:

SPISEK ADWENTOWY!


 Zapraszam na film, włączający się po kliknięciu w robiące się krokodylki, i z góry przepraszam za nieco hamerykańską estetykę w pewnym momencie. Forma formą, a przesłanie jest fajne. I zachęcam wszystkich, namawiam, podsuwam chyłkiem myśl i wysyłam podprogowy przekaz - zróbcie prezenty własnymi rękami! Jeszcze jest czas. A tam nie umiem.
Autorzy projektu Advent Conspiracy proponują przesłać uzyskane tak pieniądze na dostarczanie wody na potrzebujące tereny. Osobiście namawiam Was do wybrania sobie jakiegoś własnego celu (można zajrzeć np. na stronę Polskiej Akcji Humanitarnej), w tym lokalnego, osobistego, jak zabranie komuś dziecka na lody, by odpoczął/odpoczęła.
W sensie rodzice, nie dziecko.
Na przykład ja bym się ucieszyła.
Albo nie wydawajcie tej kasy na nic, tylko po prostu ją zachowajcie. A nuż się przyda, gdy ktoś zachoruje czy szlag trafi auto.

Nie mam zbyt dużo pieniędzy - czasem zdarza się, że czekam jak na szpilkach na wypłatę, że rozcinam tubkę z kremem, odwołuję opiekunkę, wolę przejść na piechotę niż pojechać. I na pewno nie mam zamiaru wydawać tego, co mam, na niechciane pierdolety i spotkania. Nie każdy ucieszy się z handmade'a, to fakt, ale dla tych, którzy nie mają nic przeciwko, zamierzam coś zrobić. I jeszcze się przy tym bawić. Reszta nie wiem, może upiekę im ciasteczka/jakoś przeżyję i się podzielę nalewkami.

Krem to właściwie zawsze trzeba by rozcinać, bo szkoda tego w środku.
Dobra, już schodzę z ambony.


P.S.
Czekam na taką akcję po polsku i dla Polaków. A może coś jest, a do mnie nie dotarło - proszę dajcie znać w razie czego! ...Z tego filmiku powinno do naszych rodaków trafić hasło: You are free to conspire... :)

środa, 24 listopada 2010

Jak się sprawy mają

Mniej więcej tak. Dziergam zapamiętale na ArtBazar w moim pięknym mieście, i już mówię, gdzie mnie znaleźć. Otóż dzielę stoisko z moją (chwalę się) ulubioną projektantką mody, prywatnie najmilszą i pełną zrozumienia Anią Utko, chrzestną mamcią mojego dziecka i mojego pojawienia się na Bazarze, autorką mojej sukni ślubnej, innej noworocznej, innej co ją sobie od niej kupiłam i gorsetu jak z XIX w. z całą paradą i usztywnieniami. Stoiska będą stały - jak to stoiska - w kształcie litery U, i Ania zajmie całą najkrótszą belkę tego U, i gdzieś wśród jej dzieł będzie koszyk z moimi rzeczami. Bardzo bym chciała pokazać też trochę ceramiki, ale nie wiem, czy zdążę.

Póki co dziergam więc, a ponieważ, jak wiecie, mam dzieci, wygląda to tak:
Ale powstają i przerywniki, więc nie należy spodziewać się długiej przerwy w blogowaniu.


A ponadto candy u DecoMarty, pierwsze, w jakim biorę udział. Do zdobycia Staś Prototyp, trudno się więc oprzeć.

czwartek, 4 listopada 2010

Eksperyment z ogniskiem


Dowiedziałam się o takim sposobie wypalania gliny, że wrzuca się wyschnięty szamot do ogniska. Wykorzystałam palenie badyli w ogrodzie teściów. Położyłam w żarze dwie miseczki.







Na drugi dzień wpadliśmy znowu obejrzeć zgliszcza. Nie było sensu czekać, aż ostygną poprzedniego dnia, temperaturę roboczo oszacowaliśmy na ok. 500 stopni. Lepiej, by miseczki straciły ją sobie spokojnie przez noc.






Mniejsza stłukła się podczas oskubywania babci (po co jej tyle koperku oregano cząbru mięty). Większa została poszkliwiona w środku na biało i czeka na wypalenie, już w piecu, pod kątem tego szkliwa. Po odpucowaniu pojawił się fajny efekt szaro-czarno-rudych plam. Umyłam normalnie wodą - faktycznie, wypalona, choć sprawia wrażenie surowawej. Póki co stoi i czeka, aż wymyślę inne zastosowanie dla tych mazów. Takie "kolory ziemi" nie mogą marnować się na banalnej miseczce.


piątek, 15 października 2010

"Zrób jej córeczkę", powiedział


...synek i podejrzewam, że może to być świetny chwyt marketingowy. Świnka skarbonka i jej córka na małe grosiki sprzedawane razem. Sprzedawane, bo 12. grudnia pojawię się na swoich pierwszych TARGACH! Jestem niebywale podekscytowana i próbuję produkować, ile wlezie. Szczegóły co i jak, i gdzie będę stać, w następnym poście. Zapraszam serdecznie, będzie dużo rękodzielniczych osobowości, a i data przedświąteczna niewątpliwie takim decyzjom (pójścia i nabycia) sprzyja. Jednym słowem, wkraczam na giełdę:)





...a jakby im dać magnesy w ryjki, żeby się całowały?.. dobra wiem, że wieczór to nie najlepsza pora dla kreatywności...

czwartek, 7 października 2010

Love is in the air - chodzi o to drugie zdjęcie



Moi mili!
Ponieważ nie chcę zadręczać Was tematem dzieci (wiem, jakie to straszne, sama uciekam od ludzi gadających tylko o dzieciach), a jednocześnie mam potrzebę podzielenia się z innymi rodzicami pomysłami na spędzanie z dziećmi czasu (bo tyle już nabrałam pomysłów od innych, może i moje się komuś przydadzą), zapraszam zainteresowanych w zupełnie inne miejsce pod wiele mówiącym tytułem:


wtorek, 5 października 2010

Miejskie dziewczyny

Zrobiłam laleczki do nakładania na palec - właściwie miały to być pacynki, czyli na dłoń, ale nie wychodziły i nie wychodziły i skończyło się na takim czymś. W założeniu do wprowadzenia synka w sprawy teatru, ale widzę, że oderwały się od nadbudowy i są bardziej dla mamy. Na warsztacie ciąg dalszy, jacyś sąsiedzi, jakieś postaci z książek... Niczego nie obiecuję, bo życie mamy to nie przelewki.

Tu panna "Nie-uczesałam-się-bo-skończyła-się-kawa-no-i-co-z-tego", moje alter ego.



Tu miła pankówa, ale nie wyszła. Czarne kabaretki wyszły takie se i koszulka z napisem "heavy drinking" jest za obszerna, ale popracujemy nad tym. Fryzura za to jest OK.



Tu współczesna wersja Mady Mueller z "Ziemi Obiecanej". Tylko oczko jej się odpruło. Prawdziwa Mada jest moją idolką i przyjaciółką:)



poniedziałek, 6 września 2010

Projekt Denko

Dzięki Kasi trafiłam na specyficzny kanał na Youtube - Nieesia25 opowiada o kosmetykach i o życiu w Anglii. Niesamowite, ale o ile zawsze nużyły mnie gadki o malowidłach, jej programy - bo tak to trzeba nazwać - kosztowały mnie bezsenną noc. Odkryłam też z zaskoczeniem, że sporo ludzi nagrywa takie filmiki i wrzuca na Youtube, prowadząc jakby swój autorski program. Śmiejcie się lub nie, ale nie wiedziałam o takim zjawisku. Może kiedyś się odważę na jakieś filmikowe uzupełnienie bloga o Wrocławiu?.

Po poklikaniu w podobne doszłam do wniosku, że na ogół prowadzone są przez wymuskane, ciągle poprawiające włosy przed kamerą dziewczyny, co niczym nie różni się od telewizji. Przy nich Nieesia jest naprawdę całkiem osobną kategorią. Podoba mi się jej niewymuszony look, jej roztrzepanie, niezwykle naturalne pokazywanie ciała, jeśli dany zabieg kosmetyczny tego wymaga, podoba mi się jej angielski, uwagi o życiu itd. Ogólnie Nieesia rządzi.

Dzięki niej z kolei trafiłam na Akcję Denko i od razu z entuzjazmem do niej dołączyłam. Chodzi w Denku o to, by nie kupować kosmetyków, dopóki nie zobaczymy denka starego. Czyli że pora powiedzieć "nie" pięciu pozaczynanym szamponom i stu pięćdziesięciu pomazianym cieniom do powiek. Pewna dziewczyna zrobiła świetny filmik instruktażowy, jak skomasować wszystkie cuda na jednej palecie:


Wesoło przystąpiłam do likwidacji wysypujących się z kosmetyczki pudełek - jak ja tego nienawidzę. Zawsze chciałam coś w tej sprawie zrobić, tylko nie wiedziałam, co.
Oczywiście musiałam poczekać na noc, bo takie rzeczy się robi, gdy dzieci śpią. Sytuacja wyjściowa (sorry, drastyczne zdjęcie):

Nożykiem do zbierania grzybów potraktowałam WSZYSTKO. Gdyby policja wdarła mi się na chatę i zobaczyła mnie przy tej czynności, sprawdziłaby zawartość pudru.

Potem do kieliszków do jajek, pomieszałam na oko, nie mogłam oczywiście ocenić odcienia po nocy:

Dodawałam spirytusu 95% łyżeczką i mieszałam, odciskałam zwykłym wacikiem kosmetycznym, porobiłam nawet marmurki a rano, już przy świetle dziennym, ukazał się taki widok:



Odcisnęłam jeszcze jakieś pieczątki mojego synka. Cała praca była naprawdę niebywale przyjemna, a kolory wyszły bardzo moje. Przynajmniej tak mi się wydaje.

sobota, 21 sierpnia 2010

Recykling foliowych torebek

Przynaglona przez Mpenzi upowszechniam moje kolejne wyczyny.
Wkurzyła mnie wielka foliowa torba, a w niej inne foliowe woreczki, których robi się coraz więcej. Jest to pęczniejący potwór w szafce. Dlatego woreczki zostały posegregowane kolorami i póki co część zużyta wg przepisu MIA_MI (którą serdecznie pozdrawiam), ale trochę inaczej.

Usunęłam uszy i dno i pocięłam na paseczki. Różne odcienie niebieskiego.

Potem klasycznie - włożyłam między dwie warstwy papieru do pieczenia (miałam dwustronny, nieważne, która strona idzie do blachy a która do ciastek) i przeprasowałam żelazkiem nastawionym na bawełnę.

Masa pod żelazkiem zaczyna się kurczyć, im gorętsze, tym bardziej. Jest to przepiękny widok. Potem mamy jeden gładki płatek. Strona lewa i prawa różnią się. Mi bardziej podobała się lewa.

Pocięłam następnie płatek na kwadraciki i ułożyłam na płóciennej torbie mozaikę. Klej polimerowy nie oparł się pewnym czynnikom, potem przykleiłam więc jeszcze raz zwykłą "Kropelką" i zdaje się być OK.





I oczywiście próby, próby! Figuralnie z powycinanymi detalami z opakowania po pieluchach + zabawa i moim imieniem:) Tło: paskudne, żółte, nieprzejrzyste reklamówki.

Zielone worki na śmieci:

Zwykłe, białe, przejrzyste woreczki:

Czarne worki na śmieci:
Na to białe i czarne mam już pomysł.