czwartek, 4 listopada 2010

Eksperyment z ogniskiem


Dowiedziałam się o takim sposobie wypalania gliny, że wrzuca się wyschnięty szamot do ogniska. Wykorzystałam palenie badyli w ogrodzie teściów. Położyłam w żarze dwie miseczki.







Na drugi dzień wpadliśmy znowu obejrzeć zgliszcza. Nie było sensu czekać, aż ostygną poprzedniego dnia, temperaturę roboczo oszacowaliśmy na ok. 500 stopni. Lepiej, by miseczki straciły ją sobie spokojnie przez noc.






Mniejsza stłukła się podczas oskubywania babci (po co jej tyle koperku oregano cząbru mięty). Większa została poszkliwiona w środku na biało i czeka na wypalenie, już w piecu, pod kątem tego szkliwa. Po odpucowaniu pojawił się fajny efekt szaro-czarno-rudych plam. Umyłam normalnie wodą - faktycznie, wypalona, choć sprawia wrażenie surowawej. Póki co stoi i czeka, aż wymyślę inne zastosowanie dla tych mazów. Takie "kolory ziemi" nie mogą marnować się na banalnej miseczce.


1 komentarz:

Anonimowy pisze...

A ja byłam pewna, że wypalanie bez pieca się nie uda. Świetny pomysł.