poniedziałek, 15 marca 2010

Zainspirowana, zaskoczona

Troszkę inspiracji dzisiaj.
Trafiłam na książkę dla dzieci Jana Twardowskiego i pożyczyłam ją ze względu na wspaniałą oprawę graficzną. Teksty ilustrują pacynki z pracowni Hanny Kośmickiej, niestety - dla mnie - pracownia ta znajduje się aż w Gdańsku. Artystka projektuje pacynki (do ubrania na łapę) i malutkie palcynki.
Postaci mają wyraźną osobowość, są współczesnymi ludźmi, jakich widzimy na ulicy. Osiągnięte jest to za pomocą stosunkowo prostych środków, króluje pomysł i obserwacja świata, jak sądzę.

Książka trafiła na moją listę "do kupienia", jak i dwie pacynki ze sklepu pani Kośmickiej... Może zrobię kiedyś zainspirowane jej twórczością laleczki do użytku domowego. Projekt TEATR mam już od dłuższego czasu w głowie (zrobienie teatrzyku dla synka, jak zakuma o co chodzi, wyprawa do prawdziwego), gorzej z realizacją.

Najbardziej zaintrygowała mnie postać dziewczyny w swetrze. Tu siedzi z kolegą i czyta Byrona po francusku (!?), udając najwyraźniej, że to jakieś fajne, stare wydanie Biblii:)

Jest i Pippilotta, i sporo osób innych ras (nie pokazałam Eskomosów i Azjatów), i palcynka - uboga z dziewiętnastowiecznej powieści:






Nie przepadam za tekstami ks. Twardowskiego dla dzieci. W przeciwieństwie do wierszy "dla dorosłych", prostych i skondensowanych niczym haiku, te są okropnie przegadane i chaotyczne. Za dużo też w nich, jak na moje słabe nerwy, udręczonych noszeniem siatek (sic!) mam, które trzeba całować w rękę; dobrych uczynków polegających na podaniu babci okularów, jak i zwykłego księżowskiego ględzienia. Dlaczego? Brak szacunku dla małego adresata wykluczam całkowicie. Traktuję to jako swoiste signum temporis - ksiądz miał swoje lata i patrzył z ich perspektywy.

Przypadkowo trafiłam na artykuł o jego mieszkaniu okraszony rewelacyjnymi wierszami dla dorosłych. Okazuje się, że było pełne kolorowych bibelotów, figurek, niekiedy naprawdę ładnych, ale ich ilość uniemożliwiłaby mi korzystanie z pokoju... Zaskoczyło mnie to. Spodziewałam się raczej ascetycznej celi, ha ha ha... Z tego co zrozumiałam, można je zwiedzać. Nie omieszkam.

Ten "uparty osiołek" jest do mnie bardzo podobny, choć nie ten kolor włosów...:)

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

pacynki rzeczywiście śliczne i inspirujące...
a ja nie znam tekstów jana twardowskiego dla dzieci...kolejna rzecz, którą muszę nadrobić...

alterego-poczwarka pisze...

Niesamowity klimat... inny poziom refleksji... a w dobie animacji miły powrót do korzeni;-)

Sara pisze...

Faktycznie jest w tym coś z powrotu do korzeni:) Chyba wielka naturalność, z jaką "grają" lalki... Twardowski dla dorosłych dołączył do mojej listy "tu du".