Przynaglona przez Mpenzi upowszechniam moje kolejne wyczyny.
Wkurzyła mnie wielka foliowa torba, a w niej inne foliowe woreczki, których robi się coraz więcej. Jest to pęczniejący potwór w szafce. Dlatego woreczki zostały posegregowane kolorami i póki co część zużyta wg przepisu MIA_MI (którą serdecznie pozdrawiam), ale trochę inaczej.
Usunęłam uszy i dno i pocięłam na paseczki. Różne odcienie niebieskiego.
Potem klasycznie - włożyłam między dwie warstwy papieru do pieczenia (miałam dwustronny, nieważne, która strona idzie do blachy a która do ciastek) i przeprasowałam żelazkiem nastawionym na bawełnę.
Masa pod żelazkiem zaczyna się kurczyć, im gorętsze, tym bardziej. Jest to przepiękny widok. Potem mamy jeden gładki płatek. Strona lewa i prawa różnią się. Mi bardziej podobała się lewa.
Pocięłam następnie płatek na kwadraciki i ułożyłam na płóciennej torbie mozaikę. Klej polimerowy nie oparł się pewnym czynnikom, potem przykleiłam więc jeszcze raz zwykłą "Kropelką" i zdaje się być OK.
I oczywiście próby, próby! Figuralnie z powycinanymi detalami z opakowania po pieluchach + zabawa i moim imieniem:) Tło: paskudne, żółte, nieprzejrzyste reklamówki.
Zielone worki na śmieci:
Zwykłe, białe, przejrzyste woreczki:
Czarne worki na śmieci:
Na to białe i czarne mam już pomysł.
sobota, 21 sierpnia 2010
niedziela, 1 sierpnia 2010
Zaangażowane społecznie słoiki
Wpadła mi w ręce książka Ann Oakley "The Sociology of Housework", w której opisuje stany duszy irlandzkich gospodyń domowych pod koniec lat 60-tych. Ogólny morał jest taki, że praca kobiet w domu jest niedoceniana, ciężka, nieprestiżowa, monotonna i wywołująca w niektórych przypadkach zaburzenia psychiczne. Brzmi znajomo?.. Dla mnie tak. Te badania są w przerażający sposób jakby nadal aktualne.
Żeby nie było, spora grupa badanych deklaruje satysfakcję ze swojej pracy.
Skłoniła mnie ta lektura do wykonania zawieszek na słoiki z przetworami. Z jednej strony jest napisane, co to za przetwór, a z drugiej jest niby-scrap. Nie jest to moja forma wyrazu:) , ale czasami kusi, by popróbować. Nawet bagatelizując taki drobiazg, jak kompozycja:P Użyłam wypowiedzi z badań metodą: dokończ zdanie - Jestem... (anglogęzycznym otwiera to też drogę do powiedzenia czegoś w czasie teraźniejszym, "idę do sklepu" jest uroczym tego przykładem)
W założeniu miało być super minimalistycznie:
...ale potem skusiły mnie koronki, kwiatki i ogólnie różne kobiece fatałaszki - chciałam nawiązać do mody na bielenie, koroneczki, guziczki i pseudobabciowość. W końcu to jedno z obliczy bardzo wielotwarzej, współczesnej, polskiej gospodyni domowej.
Wreszcie totalny chaos:
Wyobrażam sobie, że przetwory wyjadą z takim czymś na stół. Ciekawe, jak goście to skomentują i czy w ogóle coś powiedzą.
Sama uważam, że problem jest naprawdę poważny.
Moja prababcia każde lato spędzała w gorącej kuchni, szykując hurtowe ilości przetworów. Dzień po dniu, upał nie upał, w domu lub na wyjeździe (tam też znajdowała sobie kuchnię do gotowania). Najwyraźniej tak rozumiała swoją rolę. Założę się, że jak każda chyba dziewczyna wolałaby popływać, pójść do lasu.
Badania A.Oakley będą chyba zawsze aktualne, bo zawsze będzie do wykonania ten rodzaj pracy, zwanej hucznie "prowadzeniem domu" - żmudne, monotonne i czasochłonne czynności, wykonywane najczęściej na akord i w najwyższym stopniu nietrwałe. W hałasie i przy kontakcie z chemikaliami. Czyż taka praca nie powinna być otoczona, delikatnie mówiąc, sporym szacunkiem? Czy nie powinien ją wykonywać każdy, kto chce korzystać z uporządkowanej tak przestrzeni?
Żeby nie było, spora grupa badanych deklaruje satysfakcję ze swojej pracy.
Skłoniła mnie ta lektura do wykonania zawieszek na słoiki z przetworami. Z jednej strony jest napisane, co to za przetwór, a z drugiej jest niby-scrap. Nie jest to moja forma wyrazu:) , ale czasami kusi, by popróbować. Nawet bagatelizując taki drobiazg, jak kompozycja:P Użyłam wypowiedzi z badań metodą: dokończ zdanie - Jestem... (anglogęzycznym otwiera to też drogę do powiedzenia czegoś w czasie teraźniejszym, "idę do sklepu" jest uroczym tego przykładem)
W założeniu miało być super minimalistycznie:
...ale potem skusiły mnie koronki, kwiatki i ogólnie różne kobiece fatałaszki - chciałam nawiązać do mody na bielenie, koroneczki, guziczki i pseudobabciowość. W końcu to jedno z obliczy bardzo wielotwarzej, współczesnej, polskiej gospodyni domowej.
Wreszcie totalny chaos:
Wyobrażam sobie, że przetwory wyjadą z takim czymś na stół. Ciekawe, jak goście to skomentują i czy w ogóle coś powiedzą.
Sama uważam, że problem jest naprawdę poważny.
Moja prababcia każde lato spędzała w gorącej kuchni, szykując hurtowe ilości przetworów. Dzień po dniu, upał nie upał, w domu lub na wyjeździe (tam też znajdowała sobie kuchnię do gotowania). Najwyraźniej tak rozumiała swoją rolę. Założę się, że jak każda chyba dziewczyna wolałaby popływać, pójść do lasu.
Badania A.Oakley będą chyba zawsze aktualne, bo zawsze będzie do wykonania ten rodzaj pracy, zwanej hucznie "prowadzeniem domu" - żmudne, monotonne i czasochłonne czynności, wykonywane najczęściej na akord i w najwyższym stopniu nietrwałe. W hałasie i przy kontakcie z chemikaliami. Czyż taka praca nie powinna być otoczona, delikatnie mówiąc, sporym szacunkiem? Czy nie powinien ją wykonywać każdy, kto chce korzystać z uporządkowanej tak przestrzeni?
Subskrybuj:
Posty (Atom)