Wpadła mi w ręce książka Ann Oakley "The Sociology of Housework", w której opisuje stany duszy irlandzkich gospodyń domowych pod koniec lat 60-tych. Ogólny morał jest taki, że praca kobiet w domu jest niedoceniana, ciężka, nieprestiżowa, monotonna i wywołująca w niektórych przypadkach zaburzenia psychiczne. Brzmi znajomo?.. Dla mnie tak. Te badania są w przerażający sposób jakby nadal aktualne.
Żeby nie było, spora grupa badanych deklaruje satysfakcję ze swojej pracy.
Skłoniła mnie ta lektura do wykonania zawieszek na słoiki z przetworami. Z jednej strony jest napisane, co to za przetwór, a z drugiej jest niby-scrap. Nie jest to moja forma wyrazu:) , ale czasami kusi, by popróbować. Nawet bagatelizując taki drobiazg, jak kompozycja:P Użyłam wypowiedzi z badań metodą: dokończ zdanie - Jestem... (anglogęzycznym otwiera to też drogę do powiedzenia czegoś w czasie teraźniejszym, "idę do sklepu" jest uroczym tego przykładem)
W założeniu miało być super minimalistycznie:
...ale potem skusiły mnie koronki, kwiatki i ogólnie różne kobiece fatałaszki - chciałam nawiązać do mody na bielenie, koroneczki, guziczki i pseudobabciowość. W końcu to jedno z obliczy bardzo wielotwarzej, współczesnej, polskiej gospodyni domowej.
Wreszcie totalny chaos:
Wyobrażam sobie, że przetwory wyjadą z takim czymś na stół. Ciekawe, jak goście to skomentują i czy w ogóle coś powiedzą.
Sama uważam, że problem jest naprawdę poważny.
Moja prababcia każde lato spędzała w gorącej kuchni, szykując hurtowe ilości przetworów. Dzień po dniu, upał nie upał, w domu lub na wyjeździe (tam też znajdowała sobie kuchnię do gotowania). Najwyraźniej tak rozumiała swoją rolę. Założę się, że jak każda chyba dziewczyna wolałaby popływać, pójść do lasu.
Badania A.Oakley będą chyba zawsze aktualne, bo zawsze będzie do wykonania ten rodzaj pracy, zwanej hucznie "prowadzeniem domu" - żmudne, monotonne i czasochłonne czynności, wykonywane najczęściej na akord i w najwyższym stopniu nietrwałe. W hałasie i przy kontakcie z chemikaliami. Czyż taka praca nie powinna być otoczona, delikatnie mówiąc, sporym szacunkiem? Czy nie powinien ją wykonywać każdy, kto chce korzystać z uporządkowanej tak przestrzeni?
niedziela, 1 sierpnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Świetny temat....
Mam nadzieję, że doczekam czasów, gdy gospodynie domowe będą doceniane i gratyfikowane ubezpieczeniem oraz emeryturą. Moi rodzice mając działkę robili latem przetwory wszelakie- dokładnie tak jak opisałaś:)
Jakież było ich zdziwienie, gdy pojawiły się soki w kartonach - świeże i dżemy...w sklepach, a w przeliczeniu wyszło nam, że nie opłaca się robić domowych.
Ale wtedy nie było tylu konserwantów co dziś.
Twoje przetwory będą rarytasem eko:)
Pozdrawiam, K.
Prześlij komentarz