Scrapowanie niestety nie jest moją formą wyrazu, choć co jakiś czas próbuję, głównie nieśmiało na ATC. Tym razem nie było mowy o wykręceniu się, bo sama Babcia zamówiła sobie album o prawnukach na 90-te urodziny. Nie ma zmiłuj.
Jak to zwykle u mnie w kwestach papieru, album mocno śmieciowy, tzn. powywalałam wszystko z wielkiego pudła i wkomponowałam, co się dało, w jedną noc i pół dnia. Ależ przy tym powstaje śmieci. Odkryłam też świetny sklepik z papierami i innymi rzeczami na Więziennej we Wrocławiu. Prowadzą go rozmiłowane w tej dziedzinie dziewczyny, pieką też ciasto do częstowania klientów. Nie wyrzuciły mnie, choć porozkładałam na podłodze przecenione zestawy (bożonarodzeniowe) i wybrzydzałam chyba będzie z pół godziny.
Marek mały i Marek duży na jednym tagu:
Grudniowy dzidziuś, a te chlapki to rysunek jego brata, który przezornie zostawiłam sobie właśnie do takich celów:
Teczka na zdjęcia:
Zabawa z pokrywkami ukraszona najciekawszym chyba elementem w tym albumie, mianowicie własnoręcznie wykonaną tekturą w kropki (dokładna relacja TUTAJ):
Przezroczyste kwiatki wycięłam z opakowania (torebki) po zestawie kosmetyków, to sztywny plastik:
...pokazuję trochę ku przestrodze - za mało miałam czasu. Ale i fun był, choć ilość ścinków i śmieci to równoważy... Klikam w "publikuj" i wracam do wiadra z gliną szamotową:]
Ściskam dziś wszystkich i pozdrawiam kawowo (Inka)!