piątek, 25 lutego 2011

Po sezonie II

Trzy lata temu zrobiłam taką minimalistyczną szopkę, z nagłej potrzeby popatrzenia na szopkę w innej niż klasyczna konwencji. Jest to szufladka z pudełka od zapałek i masa utwardzająca się na powietrzu, dostępna w każdym markecie.
Gdy urodziłam pierwszego synka, leżałam mocno pokieraszowana w szpitalnym łóżku i myślałam o czymś innym niż brak możliwości usiądzięcia. Udało mi się zaobserwować, że wszystkie nowe mamy leżały na boku. Może to jest naturalnie najwygodniejsza pozycja? Myślałam, że trochę rozumiem rannych żołnierzy i takie tam.
Znana z szopek pozycja Marii była szczytem marzeń. Noworodki też raczej nie leżały w geście błogosławiącym Ojczyznę miłą. Zawsze mnie to w szopkach drażniło (jak i obecność pasterzy i mędrców jednocześnie - chyba że pasterze wpadali ot tak po drodze codziennie, a Święta Rodzina przez pół roku mieszkała w czyjejś szopie), ale po doświadczeniu "doby po" rozdrażnienie przybrało formę POTRZEBY SKLECENIA SZOPKI.




2 komentarze:

j. pisze...

Jej...jestem pod wrażeniem...piękne!podobne myśli towarzyszyły mi gdy rodziłam Synka...:) zapraszam Cię do mnie.j.

Sara pisze...

Już skorzystałam z zaproszenia, i bardzo Ci dziękuję za ujawnienie siebie i takiego bloga!
Jak widać, nie jestem odosobniona w tych wrażeniach... sąsiadka namawia mnie na pójście dalej w tym kierunku, cokolwiek by to znaczyło:)