środa, 4 maja 2011
Co to może być?
Mała podpowiedź:
Jeśli nie pomogło:
:) Na zamówienie mojego dziecka - drobiazg, królik w wielorazowej pieluszce...
Oczywiście zrobienie go zajęło mi trochę czasu, który mogłam poświęcić dla rodziny, na pracę lub spanie. Znacznie dłużej, niż zarobienie 7 zł, które kosztował poniższy królik z Chin...
Porównywalnie słodki, tyle, że odpadła mu noga po godzinie zwykłego użytkowania... (Tuż po sesji zdjęciowej odpadły obie ręce.)
Wszystko to przyszyłam, co doliczone do owych 7 zł (czas) nadal nie przekracza ręcznego króliczka...
Zastanawiam się nad ceną wyrobów rękodzielniczych. Temat stary i już nawet nie budzący emocji.
Oczywiście, że trzeba zapłacić za czyjąś pracę i koncept. Niektórzy nie zdają sobie z tego sprawy.
Z drugiej strony w jednym z wrocławskich sklepów z rękodziełem zobaczyłam tak wysokie ceny, że chciało mi się głównie, niestety, nieco gorzko śmiać... zwłaszcza, że mniej więcej wiem, ile czasu i pracy trzeba włożyć w dany wyrób.
Wypośrodkować, jak ze wszystkim. Czyli ile, by nie bawić się w wolontariat? A może właśnie się bawić? Póki co przeliczam na kawy...
Jeśli ktoś ma ochotę podzielić się swoimi spostrzeżeniami na ów niemodny już temat, będę zobowiązana. Zwłaszcza, że niedługo wchodzę na giełdę;]
...i pierwszy raz w życiu zapisałam się na candy, u Rafiji...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
cieszę się ogromnie :)
a króliczek PRZECUDNYYYY!!!
a pieluca miodzio ;)
Ja zawsze robię tak: podliczam wszystkie koszty materialne i mnożę razy trzy(bo pomysł i czas jeszcze).
A pielucha mnie zaskoczyła. Aż do zdjęcia z ogonkiem myślałam, że to na...:)
Hm, gdyby było tak, jak myślałaś, to pielucha byłaby raczej dekoracyjna:DDD
Pozdrawiam:D
Prześlij komentarz